Świątynie Angkoru
Krótka relacja z Kambodży. Dwa dni zwiedzania znanego kompleksu świątyń - Angkor Wat, Ta Prohm i wiele innych.
Przejście graniczne w Poipet
Do Kambodży trafiłem z Tajlandii. Transport jest stosunkowo łatwy, tylko trzeba uważać na przekręty na granicy w Poipet.
Praktycznie każdy tajlandzki taksiarz jest umówiony w "przedsiębiorczymi kolegami" na granicy. Taksiarz podjeżdża pod jakiś budynek i mówi, że tutaj należy kupić kambodżańską wizę. I faktycznie można ją kupić, ale po zawyżonej cenie. "Urzędnik" za biurkiem gra swoją rolę dobrze, ale jednak trzeba mu podziękować i iść dalej pieszo do granicy.
Już podczas przekraczania granicy, obok turystów pojawiają się bardzo mili panowie, którzy następnie pakują wszystkich turystów w darmowe taksówki do terminalu autobusowego. Z tego co zrozumiałem (niestety trochę po fakcie), jest to terminal turystyczny, z którego kursują autobusy o lepszym standardzie, ale w wyższych cenach. Są to jednak nadal ceny dla Polaka akceptowalne.
Mili panowie mydlą turystom oczy twierdząc, że na terminalu autobusowym należy koniecznie zakupić walutę, bo później nie będzie. Oczywiście po ogromnie zawyżonych cenach. Śmiać mi się chciało, ale większość turystów się nawet i na to nabiera...
Poruszanie się
W samym Siem Reap hosteli jest bez liku i wszystkie za półdarmo. Panuje tutaj ta sama niepisana zasada co w Tajlandii - śpisz tanio, ale pozwalasz właścicielowi pośredniczyć w zakupie wycieczek itp. Ja jak zwykle byłem bardzo złym klientem, bo wycieczki żadnej nie kupiłem.
Jeśli nie jesteś leniem, to do poruszania się po okolicach najlepiej wynająć rower. W Siem Reap można znaleźć rowery o najróżniejszej jakości i w najróżniejszych cenach. W kompleksie świątyń można bez problemu przypinać rowery do drzew, itp.
Wczesnym rankiem
Z hostelu wyjechałem rowerem jeszcze grubo przed wschodem słońca. Po drodze mijałem wielu innych rannych turystów w motorowych taksówkach, ale na miejscu okazało się, że praktycznie wszyscy ci turyści zaczynają zwiedzanie od Angkor Wat, a ja byłem nielicznym wyjątkiem.
Byłem pierwszą osobą, która dotarła do świątyni Ta Prohm tego dnia. Zwiedzanie jej samemu stwarza niezwykły klimat i bardzo ułatwia robienie zdjęć.
Później okazało się, że wjechałem rowerem w miejsca, w które normalnie rowerów wprowadzać nie wolno, lecz było to jeszcze na długo przed pojawieniem się osób, które tego pilnują. Mimo wszystko, później również rowerem mogłem dojechać pod mury prawie każdej świątyni, czasem tylko nie mogłem z nim wchodzić wewnątrz murów.
Późniejszym rankiem
Po południu wszystkie bardziej znane świątynie zaludniają się turystami i straganami, klimat trochę "siada" i wtedy najlepiej wybrać się na zwiedzanie dalszych zakątków kompleksu. Dziesiątki pięknych świątyń pozostaje nieznane większości turystów.
Na przykład sama świątynia Angkor Wat - najbardziej znana świątynia w całym kompleksie - zrobiła na mnie dużo mniejsze wrażenie niż Ta Prohm i wiele innych. Polecam poszwendać się rowerem w losowych kierunkach i zaglądać to tu to tam.
Mimo, że na zwiedzaniu spędziłem aż dwa dni, nie udało mi się wszystkiego zobaczyć. Kompleks Angkoru jest wielki i naprawdę robi wrażenie!
Co jeszcze w Kambodży
Do Kambodży przyjechałem przede wszystkim dla Angkor Wat. Widziałem parę innych interesujących rzeczy, lecz niestety nie wszędzie miałem sposobność lub chęć robić zdjęcia, np. gdy byłem otoczony niekoniecznie chętnymi do zdjęć mieszkańcami nawodnych slumsów na jeziorze Tonle Sap.
Z wieloma takimi mieszkańcami rozmawiałem, jednemu nawet pożyczyłem na chwilę rower (o zgrozo!), ale zdjęć im za bardzo nie robiłem.