Krótka przygoda z Peru
Wigilię i święta spędziłem dość oryginalnie, bo w Peru. To był taki tydzień ornitologiczno-archeologiczno-kulinarny :)
W Peru byłem tylko tydzień, bo niestety zbliżał się już termin mojego lotu z Kolumbii do Polski. Ale kiedyś jeszcze wrócę ;)
Po dojechaniu z Ekwadoru do Limy, spotkałem się z poznanym wcześniej w Kolumbii ornitologiem, No i prawie od razu poszliśmy "na ptaki".
BTW, jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany ptakami, to wrzuciłem też sporo zdjęć tutaj.
Jak się okazało, znajomy ornitolog ma też dobrego znajomego archeologa. I tak, po znajomości, zostałem oprowadzony po niedostępnych dla turystów ruinach inkaskich budowli.
To już okolice Huaraz. Wybraliśmy się tu razem z Kaśką, z którą spotkaliśmy się po paru tygodniach, hmm, "odpoczynku od siebie" :)
A to mój piękny świąteczny mazurek! Przygotowywałem go na wspólną kolację wigilijną organizowaną przez gospodarzy naszego hostelu. Niestety nie było piekarnika, więc trzeba było sobie radzić. Jak wyglądało danie podane na stole - zobaczycie za chwilę :)
Okolice Huaraz. Wspinamy się na jakąś losową górę, z której wydawał się być dobry widok. Ale głównie chodziło o możliwość pozwiedzania lokalnych domostw :)
A tu usiedliśmy i postanowiliśmy czekać na burzę. Codzinnie była burza, mniej więcej o podobnej godzinie, i mniej więcej w tym samym miejscu (ciekawy mikroklimat!). To był dobry spot, odpowiednio oddalony od "epicentrum" :)
A tu właśnie mój mazurek, gotowy i podany w wersji peruwiańskiej! :) Gospodarzom bardzo smakowało, pytali się o nazwę 10 razy i aż mi się trochę zrobiło głupio, bo ich przekonałem, że te kulki to tradycyjne polskie danie bożonarodzeniowe...