Sylwester pod namiotem
Zdjęcia z mojego pierwszego namiotowego sylwestra w Beskidzie Żywieckim. Odwiedziliśmy też Kozubnik.
Wyjątkowo, wrzucam tutaj zdjęcia nie tylko moje, ale kompilację wszystkich. Prawie każdy cośtam pstrykał, ale najwięcej moich i Krychy - Krychy to te z obramowaniami. Resztę oznaczam w nawiasach [imię].
...w wyniku czyjegoś ADHD zahaczając o niejaki Kozubnik (patrz wiki). [zdjęcie chyba Mariusza]
Tego samego dnia (31 grudnia) wieczorem. U stóp gór zaskoczyła nas grubość pokrywy śnieżnej - jak na zdjęciu...
Więc postanowiliśmy kupić trochę więcej paliwa, co by nie paść z wycięczenia po drodze przez te zaspy...
...już nie mówiąc się o atakach tubylców!
[ A tak serio - trafiliśmy na bardzo lokalny zwyczaj o nazwie "Dziady żywieckie" lub Jukace (wiki). Ciekawostka. ;) ]
Idziemy wyżej i wyżej, a śniegu nie ma. Do tego grupa mi zaczęła marudzić już po 2 godzinach, że mają dość. :-> Ech, nawet ADHD marudziło...
Sylwester odbył się w stylu błotnym. Z półtora-godzinną wycieczką po wodę z butelkami, dwugodzinnym rozpalaniem ogniska, padającym śniegiem (było trochę!), grzanym winem i nawet szampanem (!) 0,3 litra (nie wiedziałem że takie robią!?). Standardowe sylwestrowe imprezy wymiękają, ja tak chcę co roku! ;)
Na szczęście udało mi się namówić ekipę, żeby nie zostawać kolejną noc i przejść się chociaż kawałek dalej (do Hali Górowej).
Taa... piękne, szerokie uśmiechy (tajemnica fotografa - tak szczere uśmiechy wychodzą tylko jak się stoi gębą pod wiatr)
No i powrót (każdy wracał inaczej, wydłużając trasę nawet o 5 godzin - właściwie, to chyba wszyscy trafili po zmroku.... hmmm.... to skąd to zdjęcie?)