Od Bieszczad po Tatry
Bieszczady i Beskid Niski. Do Tatr dojść się nie udało. ;)
Chodziliśmy trochę mało, ale w sumie bywało gorzej. Pierwsze 3 dni luzem po Bieszczadach, potem trzymaliśmy się raczej
głównego szlaku beskidzkiego.
1. Lutowiska, Pasmo Otrytu. 15,9km (1-47)
2. Rajskie, Wołkowyja, Górzanka. 23,9km z czego 6km stopem (47-97)
3. Bereźnica, Baligród, Rabe, Chryszczata. 18,6km (97-123)
4. Mików, Duszatyn, Komańcza (nocleg w agrotyrtyce po burzy). 13,3km (123-141)
5. Komańcza - czerwonym za Tokarnię. 16,7km (141-165)
6. dalej czerwonym, Smokowiska, Puławy, nocleg przy rz.Wisłoczek (bez ogniska). 15,4km (165-186)
7. Wisłoczek, Rymanów, Iwonicz, Lubatowa, nocleg pod Cergową. 19,7km (186-225)
8. Cergowa, Nowa Wieś, Dukla (stopem), żółtym w kierunku czerwonego. 12,4km z czego 4km stopem (225-252)
9. ...z noclegu na plażę i spowrotem... fuck... 3,4km (252-258)
10. Pustelnia św.Jana, Chyrowa, Dolina Śmierci. 16,6km (258-287)
11. Głojsce, sklep i nieudana próba dostania się w Pieniny, spowrotem na szlak, Kąty, drogą w kierunku Krempnej, nocleg przy wiacie, bez ogniska 13,2km (287-307)
12. wiata, Krempna, Kotań, Świątkowa Wielka (cerkiew), drogą przez Magurski PN na zachód, potem ponad kilometr przedzierania przez paskudny las do Wołowca, Krzywa, Popowe Wierchy. 23,4km (307-375)
13. lasem do Zdyni, Ług (na szlak), Regetów, Kozie Żobro, Hańczowa, Ropki (piękna mgła wszędzie! szkoda że znów ominęliśmy Czertyżne), paskudna ścinka drzew, nocleg bez ogniska (zabrakło zapałek na mokre drewno). 22,2km (375-437)
14. Banica, Szwarne, Mochnaczka (do Krynicy PKSem) 9,3km (437-464)
Łącznie 224,1km, z czego 10km stopem. W sumie nie tak tragicznie, ale do Tatr nie doszliśmy :-/
Dzień 3. Z poprzedniego noclegu (w N2) wygoniły nas wczesnym rankiem spadające drzewa - na szczęście panowie od ścinki byli mili i ostrzegali ("uwaga tam z tamtej strony!") ;) dzięki wczesnej pobódce załapaliśmy się na resztki porannej mgły
Dzień 4. Nawet fajne miejsce noclegowe N3, chociaż trochę daleko od szlaku (który zgubiliśmy od razu po tym jak na niego weszliśmy; do tej pory chodziliśmy własnymi szlakami i się chyba przyzwyczailiśmy czy co)
sporo nam zmokło bo nie mielismy rzeczy w workach, wiec spalismy u milej i gadatliwej kobity w komańczy
tutaj zaczynalismy poprzedni wypad w beskid niski (wtedy szlismy z prawej zielonym i robilismy zdjecia lasicy)