Norwegia na weekend
Szybki wylot z Gdańska w ciche, górskie okolice Stavanger. Jeziora, lasy, fiordy i domki na drzewach.
Niby nie lubię podróżować po krajach zachodnich, ale Norwegia jest zbyt blisko i zbyt ładna, żeby się jej oprzeć. Co roku obiecujemy sobie, że "to już ostatni raz, starczy tej Norwegii". Ale coś nam ten plan nie wychodzi, bo lądujemy tu już czwarty raz.
Mimo, że wyjazd tylko na weekend, to i tak zainteresowanie było na tyle duże, że musiałem ukrywać grupę na facebooku z obawy przed tłumami chętnych. Pojechało nas aż 14 osób!
Trasa: Stavanger - Tau (promem) - schronisko pod Preikestolen (busem) - Bakken (pieszo) - Lauvvik (promem) - lotnisko (bardzo różnymi metodami transportu).
Noclegi: Na trasie jest sporo dobrych miejsc na rozbicie obozu. My spaliśmy w trzech miejscach:
- Pod znanymi nam z poprzedniego wyjazdu domkami na drzewach.
- Nad malowniczym jeziorem po drodze do Bratelli (niestety nie pamiętam jego nazwy).
- Na podwórku nieczynnego schroniska w Bakken.
Trasa była jak widać bardzo krótka, więc sobie ją urozmaicaliśmy dodatkowymi porannymi bądź wieczornymi wypadami "na przełaj" w okolicach miejsc noclegowych.
Żarcie oczywiście przywiezione z Polski, co by było jak najtaniej.
Niestety tak super tanio nam nie wyszło, a to dlatego, że nikt z nas nie mógł się doczytać skąd dokąd i kiedy płynie prom powrotny z fiordu do Stavanger. Ostatecznie musieliśmy wydać sporo kasy na taksówki, aby zdażyć na lotnisko.
W związku z tym mała podpowiedź dla czytających: W razie braku pewności, dzwońcie na informację i upewniajcie się dzień wcześniej czy odpowiedni prom przypłynie. Podobno niektóre promy przypływają tylko wtedy, gdy się je zamówi dzień wcześniej.