Chiny - Dolina Jiuzhaigou
Tydzień w górach na pograniczu Chin i Tybetu. Dolina Jiuzhaigou, znana z niebieskich jezior i tybetańskich wiosek.
Gdzie? Dolina jest zaznaczona literką "A" na powyższej mapie. Prócz samych okolic doliny Jiuzhaigou odwiedziłem też przejazdem dwa "najbliższe" miasta - Chongqing i Chengdu (być może wrzucę je kiedyś w jakimś oddzielnym albumie).
Po co? Chiny to był taki "szybki skok w bok". Nie miałem dużo czasu, a poznana w Tajlandii Livia (niestety jej oryginalnego, chińskiego imienia nie byłem w stanie zapamiętać!) zareklamowała mi ten konkretny zakątek Chin właśnie. Ceny lotów z Bangkoku do Chongqing okazały się być akceptowalne (jakieś 500 czy 700zł?), więc - czemu nie?
Z kim? Parę dni przed odlotem okazało się nawet, że Livia zgodziła się mi towarzyszyć, mimo że "urlop" się jej w zasadzie skończył. Swoją drogą, ciekawe czy dałbym bez niej radę, byłoby duużo rozmów "na migi" :)
Kiedy? To było wczesne przedwiośnie (2012). Krótko mówiąc, pogoda trafiła się dość średnia, siąpiło, mało słońca, itp. Byłem krótko, niecałe 2 tygodnie. Potem wróciłem do Tajlandii, skąd miałem samolot dalej, do Polski.
Tybet? Technicznie nie przekroczyłem granic Tybetu. Ale granice były bardzo blisko i większosć mieszkańców tych okolic to podobno Tybatańczycy. Dla mnie wystarczyło, poczułem się jakbym był w Tybecie :)
"Jiuzhaigou" znaczy z grubsza "dolina dziewięciu wiosek" (od tybatańskich wiosek leżących wzdłuż niej).
Trafiliśmy tu w mało fajnej porze roku, ale turystów było i tak zatrważająco dużo (starałem się, żeby ich nie było na zdjęciach).
Teren doliny jest zamknięty, wejście jest słono płatne (rzędu 80zł za dzień, z tego co pamiętam), a z miejsca do miejsca podróżuje się podstawianymi co chwilę autobusami.
Takich przeszkód było dużo. Większość szlaków była zamknięta. (No i oczywiście chodziliśmy przede wszystkich po takich właśnie.)
Herbatka z masłem mleka jaka (skąd to wiem?). Była fuj, ale dałem radę. :P
Namówiłem Livię na dwa dni zwiedzania okolicznych wiosek tybetańskich. Wioski były kompletnie ignorowane przez innych turystów (wszyscy przyjeżdżają tu zobaczyć Jiuzhaigou).
Młynki modlitewne. Obok "powiewających chorągiewek z modlitwami" druga rzecz, która mi się mega kojarzy z Tybetem.