Chorwacja: Rejs po Dalmacji
Fotorelacja z leniwego rejsu jachtem po chorwackim wybrzeżu. Split, Stari Grad, Scedro, Korcula, Hvar. Delfiny, żagle i koty.
Z autobusu rejsowego (jadącego z Warszawy do Splitu i jeszcze dalej) wysiadamy wcześniej - w pobliżu Kastel Gomilica. Tam znajduje się nasza marina.
No i zaczynamy. Główny punkt dnia, czyli parugodzinne formalności, sprawdzańska, naprawy, kolejne naprawy i inne pierdy. Powinniśmy dostać dyplom dla załogi, która znalazła najwięcej usterek z swojej łajbie. A i tak nie znaleźliśmy wszystkich.
No ale, jak dla mnie, to i tak jacht był wypasiony. Pierwszy raz w czymś takim byłem. Mamy tu kuchnię, bieżącą wodę, dwa klopy, prysznic, pokładowy komputer a nawet pierdolony piekarnik. :->
No i nareszcie. Słońce już prawie cholera zaszło, ale udało się. Kaptajn Zbych (oznaczony gwiazdką) wyprowadza nas z portu...
Stawiamy żagle. (Biorąc pod uwagę późniejszą frekwencję tej czynności, można by wręcz powiedzieć "wow! a nawet stawiamy jeszcze dziś żagle!")
Pierwszego dnia nocowaliśmy w Splicie. W tym momencie prawdopodobnie powinna zacząć się seria zdjęć przedstawiających jakże wspaniałą architekturę tegoż miasta. Widzów uprasza się więc o wyobrażenie sobie takowej serii, po czym szybko przeskakujemy do pozycji z dnia następnego, czyli...
Ekstremalnych, bo jak wiadomo do lekarzy trafia duużo więcej ludzi z niebezpiecznymi oparzeniami słonecznymi niż np. wspinaczy z jakimiśtam odmrożeniami czy złamaniami...
Mamy piekarnik - trzeba korzystać! :-> 10 ryb z targu w Splicie, przyrządzonych przez nasze kucharki (i kucharza, tym razem NIE oznaczonego gwiazdką). No i.. powiem, że nie wiem czy kiedyś jadłem lepsze dania rybne niż podczas tego tygodnia :)
Antyczny Stari Grad. Miasto ze stanowczo najlepszym klimatem na naszej trasie (pogląd całkowicie subiektywny). BTW, skutery są nasze, połowę tego dnia spędziliśmy na podróżowaniu po wyspie :)
Stary Grad, godzina 3 w nocy. Nikogo na ulicach, zero wiatru, totalna cisza, wszędzie. Moje kroki były tak głośne, że po ulicach miejscami musiałem się skradać, by czuć się MNIEJ głupio niż idąc normalnie. Architektura dla tubylców zwyczajna, dla odwiedzających dość niezwykła.
Wśród głuchych, wąskich uliczek spotykałem jedynie koty. (Nie, na tym zdjęciu nie ma kota, nie musisz powiększać i szukać. ;)).
Dzień trzeci. Tym razem z targu rybnego wracamy z dwudziestoma już rybami ;) (z czego jedna "wróciła do domu" podczas patroszenia, raz jeszcze przepraszam za to ;))
Wow. Znów mamy postawiony żagiel ;) Trzeci dzień rejsu, a póki co zrobiliśmy JEDEN zwrot :-> (No, ostateczny wynik był trochę lepszy ;))
Koniec dnia trzeciego, nocujemy na Scedro, najmniejszej wyspie na naszej trasie - niestety nie bezludnej (wyspa ma paru mieszkańców), ale w sumie dobra restauracja w takim miejscu to też plus!
To już dzień 5, kolejna wyspa, niestety znów wielka - Korcula. Ale tym razem to co lubię: zwiedzamy ją rowerami, wzdłuż nieruchliwych ulic... oczywiście gubimy się ;) lądujemy m.in. na jakimś polu z owcami i tubylcami spoglądającymi spode łba (chyba byli pewni, że przyjechaliśmy im pole szabrować; w sumie później okazało się, że mieli trochę racji).
Tym razem z targu mamy prawdziwe cudo (warto np. poczytać o jego cyklu reprodukcyjnym, naprawdę miłe stworzonko).
Odwiedzamy tym razem tutejszą restaurację prowadzoną przez rodzinę rybaków. Jak na odludną wyspę, dobre żarcie i całkiem w porządku ceny... choć być może Ci, którzy nieopatrznie zamówili sobie 2 lobstery za 600zł, nie będą się z tym ostatnim stwierdzeniem zgadzać ;)
Koniec dnia 7-ego, tym razem płyniemy w nocy. Wprawdzie tylko parę godzin, ale i tak fajnie. Gwiazdy, burze gdzieś daleko na horyzoncie... :) Chodziliśmy po pokładzie z pasami do asekuracji ;)
Nocujemy w Hvarze
Trogir. Znów zdjęcia architektury i tłumów turystów jakoś mi się przypadkiem skaskowały... :-> Za to mam koty.
W sumie to szkoda trochę, że nie zrobiłem też zdjęcia wielkiemu pałacowi, który znajdował się wszędzie dookoła tych kotów, ale jakoś zapomniałem... :-> Starość nie radość...