W 18 nocy dookoła Kosowa
Relacja z podróży po Bałkanach - Chorwacja, Czarnogóra, Bośnia, Serbia, Macedonia, Albania.
Nie byliśmy w Kosowie, tylko dookoła Kosowa, tytuł to taki chwyt marketingowy ;)
Przybliżona trasa:
Dzień 0. Gołdap - Warszawa - Kraków
Chorwacja
Dzień 1 (15.08). Kraków - lotnisko Dubrownik - Kupari (autobusem do Dubrownika z lotniska za 5 euro; przystanek na krańcu Kupari i Srebreno), kąpialiśmy się i przespaliśmy resztę dnia.
Dzień 2 (16.08). Kupari - Dubrownik (autobusem za 10 kun) - stare miasto, szukanie gazu, kąpanie w morzu (jeżowce), wypad na górkę (SRD) - Kupari (kolejne 10 kun).
Czarnogóra
Dzień 3 (17.08). Koniec noclegu (~35 kun za osobę za noc) - Cavtat - czekamy na Sebę i Mateusza, kąpali się wszyscy prócz mnie, cmentarz na górce z kaplicą z wiszącymi "ciałami" - granica z Czarnogórą (busem za 180 kun, 7 osób) - przejście granicy (długie) - łapaliśmy busa, jakiś się zatrzymał i zadzwonił po kumpla, kumpel wziął nas do Herceg Novi (razem z Albańczykiem podającym się za Polaka czy tam Holendra) - pogawędka z dziwną babą i busiarzami - koleś (inżynier..) wziął nas do Zeleniki za pół euro od łba, rozstawienie, pizza, plaża.
Dzień 4 (18.08). Za 2 euro do Kotoru busem - zwiedzamy pozostałości murów na górze - jedziemy do Perast autobusem (za 2 euro), niektórzy płyną sobie na dwie wyspy, my wracamy stopem (od razu złapanym fartem), a reszta busem za 2 euro od osoby.
Dzień 5 (19.08). Zwijamy namioty (za 2 dni płaciliśmy 60 euro w 7 osób) - Podgorica (busem za 6 euro) - Ostrog Górny (autobusem za 2 euro) - lądujemy na pustkowiu - do monastyru busem za 20 euro za 7 osób, śpimy na parkingu wśród tłumów ludzi.
Dzień 6 (20.08). Zwiedzamy nędzny monastyr, schodzimy do Ostroga Dolnego - zjeżdzamy do drogi z mafiozem Żabą (za 2 euro od osoby = 14 euro; do Niksićia chciał nas wziąć za 25 euro, zrezygnowaliśmy), złapaliśmy autobus do Niksićia, nażreliśmy się - Zabljak (busem za 5,5 euro), zakupy i dojście do noclegu (2,5 euro od osoby, ale to po zniżce "grupowej", było nas wtedy 9 osób).
Dzień 7 (21.08). Idziemy na Crvena Greda. Początkowo wg planu (głównym szlakiem obok Jablan jez.), potem wychodzimy na ładną drogę na polance (34T 344388 N 4780370) i cofamy się gubiąc szlak. Zmieniamy plany i idziemy trasą południową (prowadzącą nad Zminje jez.). Po drodze spotykamy jakichś strażników, którzy nam sprzedają bilety (i narzekają na Czechów, że nie płacą), potwierdzają, że dobrze idziemy. Wychodzimy na przełęcz 1940, idziemy na północ, gubimy na chwilę szlak podchodząc żlebem (pod samym szczytem). Schodząc ze szczytu (2164) przedzieramy się przez kosówę, zachodzimy szybko nad Jablan jez., gubimy później jeszcze przez chwilę szlak w lesie (ja z Agnieszką tylko). Dochodzimy do miejsca, gdzie wcześniej zgubiliśmy szlak (strzałki na drodze ;)) i docieramy do obozu.
Dzień 8 (22.08). Mateusz chory został w obozie (Marta też z nogą). Pogoda z rana była kiepska, więc planowaliśmy iść do jaskini lodowej (Ledena pecina, 34T 341380 N 4778116). Zahaczyliśmy od Crno jez. po drodze. Potem pogoda się poprawiła i zmieniliśmy zdanie co do trasy (w 342434/4777512). W tym samym miejscu kupiliśmy ser (suszący się pod kamieniami). Rozdzieliliśmy się tutaj też (niektórzy poszli do jaskini jednak). My poszliśmy na południe, na przełęcz 2145 (Wojtek z Sebą skoczyli szybko na Terzin Bogaz 2303). Potem z przełęczy idziemy na Juzni vrh (2285), Seveni vrh (2287), Meded (2170) i schodzimy w dół na południe (strome średnio przyjemne zejście), potem lasem na wschód i ostatecznie na północ (obok Crno jez., zachodząc na piwo) do obozu.
Dzień 9 (23.08, p.x-554). Większość grupy się pochorowała i została w obozie. Poszliśmy z Wojtkiem na Vrh Sljemena. (przez przełęcz 2212 pod Savin kuk). Po drodze mijaliśmy wyciąg na Savin kuk i zgubiliśmy wyżej na chwilę szlak, dalej bez problemu. Mieliśmy jeszcze iść na Milosev tuk, ale wyglądał mało zachęcająco. Schodzimy z Vrhu Sljemena na południowy wschód po drodze parę razy gubiąc szlak (i już go ostatecznie nie odnaleźliśmy, albo raczej znaleźliśmy, ale nie był oznaczony, ale to nam nie przeszkadzało w sumie). Po drodze spotykamy stado owiec z pastereczką, którą Wojtek podrywał.
Bośnia - Sarajevo
Dzień 10 (24.08, p.555-667). Zwijamy obóz i jedziemy nad Tarę (Wojtek z Sebą idą na Bobotov i dojeżdżają do Sarajeva dzień później, co się później okazało dużo lepszą alternatywą niż Tara). Busiarz wziął 130 euro za przewiezienie do Tary i potem na przejście graniczne Scjepan Polje. Widzimy Tarę z mostu (nic ciekawego) i o 12:20 już jedziemy z powrotem do Zabljaka, potem na przejście do Bośni (ok. 15:00). Końcowa część drogi (obok jez. Pivsko) jest piękna (na zmianę tunele i widoki), ale mało można było zrobić zdjęć. Przejście graniczne jest zabawne (szlaban z budką). Za przejściem łapiemy busiarza, który wiezie nas do Foca za 20 euro. Potem autobusem do Sarajeva (ok. 18:00) za 29 euro (7 osób). Idziemy do biura turystycznego (dość daleko od pksów). Znajdujemy mieszkanie (via Miki the Polak) za 10 euro od osoby, które to mieszkanie później zalewamy wodą. Zwiedzamy Sarajevo wieczorem (nie wziąłem aparatu), pijemy kawę itp.
Dzień 11 (25.08, p.668-688). Znów zwiedzamy (cerkwie, znane miejsca itp.). Leje cały dzień (dlatego zalewamy nasze mieszkanie). Przed 17tą wynosimy się z bagażami, mamy autobus o 22 do Belgradu (14,5 euro od osoby, od 2:00 do 3:00 długa odprawa celna). Nie wiem jaką trasą jechaliśmy, więc zaznaczam szlaczkiem.
Serbia - Belgrad
Dzień 12 (26.08, p.689-740). O 6 rano jesteśmy w Belgradzie. Zostawiamy bagaże w przechowalni (za 90 dinarów). Zwiedzamy Belgrad w deszczu (nudy), wieczorem wsiadamy w pociąg do Skopje (grupowy bilet, wyszło jakieś 1200 dinarów od osoby). Granicę przekraczamy ok. 6:30.
Macedonia
Dzień 13 (27.08, p.741-782). O 7:50 jesteśmy w Skopje. Idziemy starym miastem, robimy zakupy na bazarze (orygialny okulary Adidasa za 3zł). Zwiedzamy meczet od środka. Po południu bierzemy autobus do Ohrydu. W Ohrydzie rzucili się na nas naganiacze, jednego bierzemy na bok i mamy nocleg ze 3,5 euro. Wychodzimy tylko do sklepu i śpimy.
Dzień 14 (28.08, p.brak). Zwiedzamy Ohryd i śpimy w tym samym miejscu.
Albania
Dzień 15 (29.08, p.783-817). Jedziemy do Albanii. Na granicy jesteśmy po 13-tej (busem za 18 euro za wszystkich (a dokładniej 500 dinarów i 10 euro)), nieprzyjemni celnicy. Czekamy na autobus, jak go złapaliśmy to przegania go mafia taksiarzy argumentując, że nie ma przystanku. Oddalamy się od przejścia (jak najdalej od taksiarzy) i łapiemy stopa (chyba do Prrenjas), ogon łapie busa (niby darmowego) do Durres. W Durres okazuje się, że jednak za 100 euro, płacimy 90 euro (tyle co oferowali pozostali busiarze w Prrenjas). Nocujemy u rodziny busiarza za 10 euro za pokój (mamy 3 pokoje na 9 osób).
Dzień 16 (30.08, p.818-828). Kąpiemy się, przed 14-tą jedziemy do Tirany za 100 leków od osoby. W Tiranie nie ma nic ciekawego, prócz pochyłego budynku ;), jemy 4 "kebaby" z bułkami za 120 leków (ok.4zł) ;) i wracamy do Durres.
Dzień 17 (31.08, p.829-848). Chcemy zwiedzić Gjirokaster, ale udaje się nam dotrzeć tylko do Vlore i marnujemy w ten sposób cały dzień. Do Vlore pociągiem 160 leków (jechał 4 godziny, od 7:40 do 12:00), z powrotem 300 leków (chociaż chciał nas oszukać na 500) autobusem (od 15:00 do 18:00). Z Vlore nie było połączeń do Gjirokaster (podobno były z Fier).
Powrót (znów Czarnogóra i Chorwacja)
Dzień 18 (01.09, p.849-908). Bierzemy pociąg do Szkodera (700 leków za 5 osób), na szczęścia zdołaliśmy skumać że mamy się przesiąść, bo inaczej trafilibyśmy do Tirany (jak Wojtek dzień wcześniej). Ze Szkodera łapiemy już stopy (za 3-4 razy) i docieramy do Podgoricy (po 15-tej). Z Podgroricy bierzemy pociąg (1,6 euro od studenta) i po 18-tej jesteśmy w Barze. Znajdujemy nocleg po drodze do kampingu. Idziemy po zakupy i na chwilę na plażę.
Dzień 19 (02.09, p.909-976). Zwierdzamy Stary Bar a potem śpieszymy się na lotnisko. Po 12-tej zaczynamy łapać stopa, ale potem bierzemy jednak autobus (za 7 euro od osoby) do Igalo. Wysiadamy w Herceg Novi i tam ze spotkaną (4-ty raz) grupą 10 polaków bierzemy busa na lotnisko (razem 15 osób, ich grupa jedzie dalej do cavtat) za 110 euro (10 dla baby naganiacza, 10 dla kierowcy, 90 dla organizatora). Kierowca próbuje nas wydymać (że trzeba płacić za plecaki, że nie może się 2 razy zatrzymywać itp.), ale płacimy tylko naszą część (35 euro).
Dni 10-12 - Sarajevo, Belgrad. Nie znam dokładnej trasy jaką jechaliśmy do Belgradu, stąd ten zygzak
Dni 15-19. Albania (16 - Tirana, 17 - Vlore) i powrót przez Czarnogórę (18 - Shkoder-Bar, 19 - Bar-lotnisko).
Już na kempingu w Kupari. Mimo, że to poranek (10:30), nic tego dnia już nie robiliśmy prócz kąpania, leżenia i odsypiania podróży. A koty mieliśmy na każdym kempingu...
Dzień 2. Dubrovnik. Od przystanku do starego miasta schodzimy setkami schodów wśród malowniczych uliczek.
Zelenika - ruchliwa droga przy naszym kempingu (ale na kempingu jej nie słychać, bardzo przyjmene miejsce na nocleg).
Wchodzimy na wspinające się kilkaset metrów w górę mury obronne (wstęp 1 euro), tutaj zdjęcie na stare miasto z samego początku tej wspinaczki.
Trochę mało wyraźne, ale widać, że to całkiem wysokie te mury są (tym wyższe, że było grubo ponad 30 stopni w cieniu)
Dzień 6. Chata pielgrzyma przed monastyrem Ostrog. Trafiliśmy na niedzielę i megaświęto i ze spokojnego noclegu w chacie pielgrzyma nici - spaliśmy na parkingu, bo w chatce i pod chatką nie było ani metra wolnego miejsca. (Na zdjęciu miejsce już jest, bo 90% ludzi już wstało.)
Ostrog - monastyr zawieszony w połowie wielgachnej skalnej ściany. Położenie ma może i fajne, ale to wszystko co jest w nim fajnego. Nudny betonowy budynek, do którego żeby wejść, musieliśmy czekać w godzinnej kolejce pielgrzymów. Nie polecamy.
Zaznaczony monastyr i 11km drogi, która do niego wiedzie. Zdjęcie jest robione z przystanku autobusowego, z którego do monastyru można sobie dojść, lub być skazanym na busiarzy.
Jezioro Jablan (jeszcze pół godziny wcześniej świeciło tutaj słońce, ale zanim zeszliśmy już zdążyło zajść za górę, ale zdjęcie jedno i tak zostawiłem)
Wlokliśmy się trochę z tyłu, więc przodownicy zostawili nam dwie strzałki, aniżeli byśmy mieli się chcieć zgubić ;)
Przełęcz, na której zmieniliśmy plany (zamiast iść do jaskini, idziemy w góry, bo pogoda się poprawiła). Kupiliśmy tutaj też ser.
Widok na charakterystyczny Prutas (właściwie to bardziej charakterystyczna jest jego druga strona, ale tutaj też widać trochę ciekawe formy skalne)
Kozice. Biegały po skałach, po których my byśmy nie odważyli się przejść. Jak one to robią? Akurat na zdjęciu nie widać nawet ćwiartki nachylania po jakim potrafiły biegać
Dalsza część drogi tym samym busem, jezioro Pivsko (oraz kanion Pivy). Przepiękny odcinek drogi, żałowałem że nie mamy samochodu i nie możemy się zatrzymywać na zdjęcia.
Dzień 12. Zdjęcie z pociągu do Skopje, jeszcze przed granicą. Ten zegar mimo tego jak wygląda autentycznie działa.
Typowa w Albanii budka telefoniczna - płacisz facetowi, który pozwala ci dzwonić ze swojego telefonu.
Ruchomy sklep plażowy. Było też dużo sklepów jednoosobowych - bachory sprzedawały zazwyczaj płyty CD, a dorośli - banany
Jedziemy stopem do Podgoricy. Spotykają nas standardowe niespodziewanki na drodze (prócz owiec często spotykane były też krowy, albo baran goniący owcę wzdłuż jezdni, kozy, konie itp.)
Pociąg z Podgoricy do Baru. Jezioro szkoderskie w tle. Na zdjęcie wszedł też przez przypadek bardzo ciekawy foliak/szklarnia...