Ekwadorski Jungle Trek
3-dniowy trek w lasach deszczowych prowincji Pastaza. Degustacja "chichy", spływ rzeką Puyo, noclegi u tubylców.
Wycieczki typu jungle trek są popularne w całej Ameryce Południowej. Nie trzeba ich długo szukać, są dostępne dla wszystkich niezależnie od fizycznej formy, względnie tanie i - mimo tego, że w dużej mierze robione "pod turystę" - i tak warto na taki trek się wybrać.
Na mój trek wybrałem się z Banos w Ekwadorze. Stamtąd pojechaliśmy na wschód, przez Puyo do prowincji Pastaza.
Zatrzymaliśmy się w utrzymywanym przez wolontariuszy otwartym rezerwacie zwierząt, odwiedziliśmy tubylczą wioskę (w której akurat "przypadkiem" odbywała się impreza), następnie spłynęliśmy łodziami rzeką Puyo do innej wioski, w której zakwaterowano nas w charakterystycznych domkach na wysokich palach. Rzecz jasna, turyści dostali domki z najwyższymi palami.
Wybraliśmy się też na dwa trekkingi przyjemnymi trasami przez dżunglę. Podczas treku przewodnik pokazuje i prezentuje różnorakie, niekoniecznie być może praktyczne, ale i tak interesujące ciekawostki z serii "jak przeżyć w dżungli".
Jak na porządny turystyczny trek przystało, obydwie trasy kończymy kąpielą pod "rajskimi" wodospadami. No i trzeba przyznać, że naprawdę robiły bardzo fajne wrażenie, szczególnie jeden, do którego trzeba było dopłynąć wpław, żeby choćby go zobaczyć.