W dużym skrócie, najpierw wybywaliśmy się z ekipą z Warszawy w Tatry. Było ładnie, jak widać :)

Acz momentami trochę wietrznie.

Włochatka, co się tak darła, że ją ze schroniska było słychać.

Ach, jakże naturalna i absolutnie niepozowana seria zdjęć z czekanem.

No, a to już praktycznie inna wyprawa, choć zdjęcie robione tego samego dnia, w nocy. Wyszło tak, że w drodze powrotnej dostałem SMSa od Mariusza, że siedzi w Beskidzie Sądeckim u kumpla, więc się umówiliśmy na krótki trekking. :)

A, że z Mariuszem zawsze coś pichcimy na ognisku, to wymyśliliśmy... pączki.

Wyrabianie ciasta. ;)

Przepis. To chyba ten?

Rośnie! Dwa ogniska rozpaliliśmy, żeby ciepło miało ;)

Pierwszy test...

wyszedł :)

Ogólnie serio wyszły mega dobre. I wcale nietrudno było je zrobić. ;)

Straty muszą być... ;>

Była też domowa konfitura :)

I bądź tu mądry.